Bursztyny
Piosenka, która towarzyszyła mi przez tamten cały wyjazd to „Znów wędrujemy” - wiersz Baczyńskiego zaaranżowany i zaśpiewany przez Turnaua. Doskonale pasował do codziennych peregrynacji przez nowe miasto, nieznane ulice i zaułki pełne pokrzyw smagających po nieosłoniętych łydkach. Codziennie przypominał mi, o cudzie letniego wędrowania, zwłaszcza, kiedy fragmenty tekstu przenikały do rzeczywistości. Na przykład, gdy dotarłem do opuszczonych i zapuszczonych ogródków działkowych. Na środku jednej z działek rosła rozłożysta śliwa uginająca się pod ciężarem dorodnych owoców. W nich zobaczyłem co znaczy, że lato brzmieje jak miękkie gruszki. Poznałem też jak smakują takie metafory.
Kilka dni później, w tej samej okolicy znalazłem krzew, który z upału zapocił się żywicą. Ta zbierała się w rozwidleniach gałęzi w małe, płynne bursztyny, które więziły zachodzące właśnie słońce, a mnie przypominała, że światło mieszka we wszystkim… i w każdym. I w każdym.
Komentarze
Prześlij komentarz